lut 182013
 
Gry na Amigę

Ostatnio odkryłem, że grupa The Company od paru lat wypuszcza amigowe gry, zapakowane w wygodny format plików wykonywalnych. Nie trzeba bawić się w konfigurowanie emulatora, szukanie ROM-ów i tak dalej. Amigi nigdy nie miałem. Pogrywałem u kumpla, więc teraz, niejako z przyzwyczajenia i sentymentu, trzymam się emulacji C64 (lista softu, ja używam CCS64), Nigdy nie chciało mi się także porządnie w żadnym emulatorze Amigi pogrzebać, więc to, co robi The Company, bardzo mi odpowiada – ściągam, klikam, gram.

Pobawiłem się chwilę Wings oraz Wings of Fury, przegrałem sromotnie, zatęskniłem za porządnym joystickiem. :)… [czytaj dalej]

 Zamieścił: dn. 18/02/2013 o 20:33
lut 172013
 
Skąd się wzięli Bogowie Chaosu?

Na blogu Realms of Chaos ukazał się wywiad z Bryanem Ansellem, założycielem Asgard MiniaturesCitadel Miniatures i późniejszym dyrektorem generalnym Games Workshop. Ansell tworzył materiały m.in. do Warhammer Fantasy BattleCall of Cthulhu, jest też wymieniony wśród autorów Warhammer Fantasy Roleplay. Wywiad koncentruje się przede wszystkim na grach bitewnych i figurkach GW, ale jest tam też ciekawy fragment dotyczący genezy warhammerowych Bogów Chaosu:

Nurgle is an „actual” god (honest). Nergal is a Babylonian god who goes back to prehistoric times: he was still around to be worshipped by the Assyrians. I changed the spelling because I thought that „Nurgle” was more amusing. Also, it could be the sound

[czytaj dalej]
 Zamieścił: dn. 17/02/2013 o 11:31
gru 032011
 
Ultima VII moja miłość

Ultima VII była moją drugą oryginalną grą na PC – jeśli dobrze pamiętam, bo mogła to też być Cywilizacja (pierwszy był Populous II i to pamiętam doskonale). Wcześniej wiele w CRPG nie grałem, w RPG też się jeszcze wtedy nie bawiłem (choć moje zagranie w Ultimę VII i w Oko Yrrhedesa nie były bardzo oddalone od siebie w czasie – grę kupiłem w lutym, a 7. numer Magii i Miecza w lipcu 1994 roku). Po drodze dane mi było pobawić się chwilę na w trzecią część Eye of the Beholder, ale bez instrukcji wiele z tego nie miałem (niestety, z tego samego powodu w większości ominęły mnie świetne CRPG na C64, choć wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to jest CRPG).

O serii Ultima przeczytałem w jednym z numerów Computer Studio. Niedługo potem … [czytaj dalej]

 Zamieścił: dn. 03/12/2011 o 13:19
sie 242011
 

Kiedy myślę o moich związkach z grą fabularną Zew Cthulhu, to wydaje mi się, że to gra sięgnęła po mnie (macką), nie ja po grę. W ZC bawiłem się sporo (m. in. zagrałem niemal całą kampanię Horror w Orient Expressie – niemal całą, jako że drużyna zginęła pod koniec). Jeśli prowadziłem, to przygody osadzone w drugiej połowie XX wieku – nie do końca pewnie czuję się w klasycznych realiach USA lat 20. (wiktoriańską Anglię pomijam zupełnie).

Moje scenariusze zwykle kręciły się wokół tajnych nazistowskich technologii (V7), Bursztynowej Komnaty, sekretnych eksperymentów medycznych i podobnych. Jedna z najlepiej wspomnianych przeze mnie sesji opowiadała o próbie wywiezienia z Czechosłowacji, przez agentów CIA, znanego naukowca. Rzecz działa się w 1968 roku, tuż przed interwencją wojsk Układu Warszawskiego. Traf chciał, że rzeczony … [czytaj dalej]

 Zamieścił: dn. 24/08/2011 o 02:04
sie 022011
 
Karnawał blogowy RPG #23: Moja droga do pierwszej sesji

Najpierw był komiks – XI księga Tytusa, Romka i A’Tomka, na której uczyłem się czytać w wieku lat czterech bądź pięciu. Zaraz obok był Tadeusz Baranowski i jego album Skąd się bierze woda sodowa i nie tylko – ten tytuł z kolei kazałem sobie czytać, ku rozpaczy mojej matki, szczerze go nienawidzącej (do dziś nie jest miłośniczka absurdalnego humoru). Obok pojawiali się Przybysze z Matplanety, o wiele bardziej nietresujący mnie jako kosmici, niż nauczyciele matematyki. Chłonąłem przygody Jazona z gwiezdnego patrolu (Jason of Star Command), niecierpliwie czekałem na kolejny odcinek Tajemnicy wygasłych wulkanów (Under the Mountain) i Dzieci Syriusza (Children of the Dog Star), kibicowałem bohaterom Ucieczki na Górę Czarowni[czytaj dalej]

 Zamieścił: dn. 02/08/2011 o 22:27
gru 302009
 
Commodore Free i Retroaction

Dzięki Drozdalowi dowiedziałem się o istnieniu sieciowego periodyku Retroaction. Magazyn poświęcony jest starym grom (8/16 bit, konsole), opisom historii ówczesnego sprzętu do grania, ludziom pracującym nad grami (wywiady) i środowisku graczy lat 80. i 90. Dotychczas ukazały się trzy numery.

Adres: http://www.retroactionmagazine.com

Commodore Free to ukazujący się od stycznia 2007 roku darmowy magazyn poświęcony komputerom firmy Commodore (C64, C16/116/+4, Amiga). Znaleźć w nim można, poza tekstami historycznymi, także recenzje nowych gier (tak, jakby ktoś nie wiedział, na C64 wciąż powstaje nowy soft!) oraz teksty o nowych rozwiązaniach sprzętowych i programowych (GeOS i PDF, Guitar Hero i klient Twittera dla C64). Dotychczas ukazały się 34 wydania pisma (pierwsze trzy są niestety niedostępne z powodu problemów z prawami autorskimi).… [czytaj dalej]

 Zamieścił: dn. 30/12/2009 o 01:17
wrz 062009
 
Karnawał blogowy RPG #3: Niezapomniana sesja RPG

Kiedy po raz pierwszy przeczytałem Śmierć na rzece Reik, dodatek do pierwszoedycyjnego Warhammera, nie za bardzo wiedziałem, czy zawarty w nim scenariusz da się w ogóle poprowadzić. Lokacje, postacie, wydarzenia, tabele handlu – było tam wszystko, poza instrukcją jak połączyć te elementy w spójną całość. Miałem wtedy za sobą niecałe dwa lata prowadzenia. Forma, w jakiej spisano scenariusz, na tyle różniła się od innych firmowych publikacji, a także od tekstów zamieszczanych w Magii i Mieczu, że nie miałem pojęcia, jak się do niego zabrać. Do tego stwierdziłem, że nie ma najmniejszych szans, żeby sesje na jego podstawie zaliczyć do udanych, ponieważ zupełnie sobie nie poradzę podczas prowadzenia.

Minęło kilkanaście miesięcy, MAG dokończył wydawanie Wewnętrznego wroga, można było wreszcie poprowadzić kompletną kampanię. Ponownie przeczytałem Śmierć [czytaj dalej]

 Zamieścił: dn. 06/09/2009 o 03:20
sie 102009
 
Karnawał blogowy #2: Wygrzebańcy

Był rok 1995 lub 1996. W niewielkim sklepie w Lublinie znalazłem podręcznik, na którego okładce widniała grupa uzbrojonych ludzi. Wziąłem książkę do ręki, przekartkowałem – zobaczyłem niesamowite ilustracje, mapę Polski, kilkadziesiąt stron opisujących sprzęt wojskowy i broń. Zachwyciłem się i namówiłem ojca, żeby wydał sześćdziesiąt sześć złotych. W ten sposób stałem się posiadaczem gry fabularnej Twilight: 2000 v2.2.

Świat Twilight: 2000 to nasze znajome podwórko, przemeblowane przez wydarzenia III wojny światowej. Podczas walk nie doszło jednak do masowej wymiany ładunków jądrowych, lecz jedynie do punktowych ataków na najważniejsze instalacje, miasta i oddziały przeciwnika. W pierwszej edycji TW2K stronami konfliktu były NATO i Układ Warszawski, w drugiej – NATO i stronnictwa powstałe po rozpadzie bloku wschodniego roku (między edycjami zaktualizowano timeline o rzeczywiste … [czytaj dalej]

 Zamieścił: dn. 10/08/2009 o 12:24
mar 082009
 
Stare gry - to ma sens!

Parę dni temu skończyłem przechodzić Secret Operations, dodatek do gry Wing Commander: Prophecy, piątej odsłony serii doskonałych space simów. Moje granie w „taki staroć” znajomy, poza wytknięciem grze wieku, skomentował następująco: Masz nowego kompa. Zagrałbyś w coś nowego. Jest sens grać w stare gry?

Sens jest. Lubię grać w dobre tytuły, niezależnie od daty wydania. W gry z serii Wing Commander zagrać chciałem od kiedy tylko usłyszałem o tym tytule, jakoś na początku lat 90. Wtedy jednak nie miałem PC-eta, potem zaś nie miałem gry. Dopaść wszystkie pięć części udało mi się parę lat temu, m.in. dzięki MidMad, jak się okazało, fance serii. Przechodziłem je powoli, grając w dodatki i zachwycając się fabułą, animacjami, grą aktorów … [czytaj dalej]

 Zamieścił: dn. 08/03/2009 o 19:36
lis 222007
 
Falkon 2007 - i wszystkie inne

Znów pojechałem na Falkon. Na ten konwent jeżdżę co roku, poczynając od jego drugiej edycji w 2001. Do tej pory tylko raz, w 2006, nie udało mi się wybrać do Lublina. Falkon jest dla mnie tradycyjnym zamknięciem sezonu konwentowego (na Nordcon jakoś nie udało mi się na razie dotrzeć) i wolę nie myśleć, że znów mógłbym opuścić tak sympatyczną imprezę.

Zastanawiałem się, czy pisać klasyczną relację. Ale myślę, że nie ma to większego sensu. Kilka sprawozdań już się w sieci pojawiło, a ja nie muszę się znęcać nad biednymi organizatorami, wytykając im potknięcia i niedoróbki. Niemniej jednak pozwolę sobie na kilka słów o tegorocznej edycji, a potem będzie też o Falkonie, ale ciut z innej beczki.

Lubelski listopadowy konwent ma to do siebie, że wychodzi. Nie pytajcie mnie, jak to możliwe. Za każdym razem Falkon po prostu działa, niezależnie od okoliczności czy pogody (pamiętny atak zimy w 2004). … [czytaj dalej]

 Zamieścił: dn. 22/11/2007 o 02:30