
Do obejrzenia oryginalnego serialu Star Trek dotarłem okrężną drogą, zaczynając dawno temu od serialu Star Trek: The Next Generation (w kilku podejściach, zależnie od humoru różnych stacji TV, które puszczały ten serial zazwyczaj w dziwnych godzinach, a potem ściągały z ramówki z powodu niskiej oglądalności). Po drodze trafiły się filmy kinowe, potem Deep Space Nine, wreszcie urywki ze Star Trek: The Original Series (kilkanaście odcinków drugiego i trzeciego sezonu).
Pomysł Gene’a Roddenberry’ego ma „to coś”, tę właściwą kombinację treści, postaci, idei, która sprawia, że wciąga już na starcie i nie pozwala się oderwać, a potem zapomnieć, zignorować i przejść do kolejnego serialu. Nawet w najsłabszych odcinkach znajdą się elementy, dzięki którym ciężko uznać czas poświęcony na obejrzenie kolejnego epizodu za stracony (choć nad … [czytaj dalej]