wrz 062011
 
Test jakości ekranizacji

Siedząc dzisiaj w kinie (na czym siedziałem – o tym w kolejnym akapicie) wymyśliłem sposób testowania jakości ekranizacji. Należy z filmu wyrzucić wszelkie nazwy własne (z dialogów, narracji i napisów): imiona, nazwy miejsc, przedmiotów i tak dalej. Jeśli po takim zabiegu nadal da się rozpoznać na bazie jakiego materiału wyjściowego powstał film, ekranizacja jest udana. Polecam spróbować dla Władcy pierścieni, Legend of the SeekerGry o tron.

Conan (w 3D, którego nie widać) testu nie zdał. Film położyła fabuła. Zamiast wziąć na warsztat jedno z opowiadań Howarda, ktoś wymyślił sztampową historię o zemście, ratowaniu świata i wyzwalaniu niewolników. Równie dobrze ten film mógłby się nazywać „Umięśniony koleś w czerwonej kiecce, co się nie brudzi i nie niszczy, mści się i ratuje świat przed niewypowiedzianym … [czytaj dalej]

 Zamieścił: dn. 06/09/2011 o 23:25
cze 292009
 
Transformers 2: Bo fabuła była za słona

W minioną sobotę wreszcie zobaczyłem Transformers 2. Z kina wyszedłem uradowany jak rzadko, jako że film spełnił moje oczekiwania z nawiązką (swoje dołożył też zwiastun G.I.Joe – pomijając durne accelerator suits produkcja zapowiada się dobrze). Michael Bay poszedł na całość, dając miłośnikom wielkich robotów to, co lubią najbardziej: więcej wielkich robotów. Autoboty walczyły z Decepticonami, między nimi plątali się U.S. Marines z ciężkim sprzętem, było dużo huku, błysków, wybuchów, latających odłamków, i tak dalej. Twórcy postawili na akcję i wyszło im to doskonale. Żaden geek, który kiedykolwiek zachwycił się czy to animowanymi lub komiksowymi transformerami, czy też miał kiedyś figurki z tej serii, nie powinien się rozczarować.

Z ciekawości przejrzałem kilka opublikowanych w sieci recenzji (parę wygooglanych, parę spłynęło RSS-em). To był błąd. Myślę, … [czytaj dalej]

 Zamieścił: dn. 29/06/2009 o 23:24
lis 122007
 
Nadchodzą!

Zachęcony przez Borysa, wybrałem się do kina na Inwazję (The Invasion), kolejny remake Inwazji porywaczy ciał (Invasion of the Body Snatchers). Była to już czwarta ekranizacja powieści Jacka Finneya, poprzednie powstały w latach: 1956, 1978 i 1993. Prawdę mówiąc, jeśli ktoś widział jedną Inwazję…, to widział już wszystkie, co nie znaczy jednak, ze należy sobie film odpuścić.

Tegoroczny remake to całkiem udana produkcja. Nie jest przesadnie ambitna, nie pretenduje też do miana „odkrycia roku”. Po prostu przedstawia znaną, klasyczną historię, w której tajemniczy obcy podmieniają ludzi (tutaj zmieniana jest jedynie osobowość, nie ma hodowania duplikatów, choć kokony są obecne jak najbardziej). Warto pójść na ten film z grupką znajomych i cieszyć się ze znanych już, ale wciąż budzących radość momentów (My husband … [czytaj dalej]

 Zamieścił: dn. 12/11/2007 o 01:48