sie 222021
 

Od jakiegoś czasu grywam sobie w RPG. Bywa, że prowadzę co tydzień, a niekiedy nawet częściej, czyli ponoć mistrzuję „etatowo”, jak się ostatnio mawia. ;)

Moje poglądy na to, czym dla mnie są gry fabularne, ewoluowały z biegiem lat. Przechodziłem fascynację rozmaitymi podejściami, szukałem w RPG różnych rzeczy i tak dalej. Z czasem doszedłem do obecnego miejsca i jest mi w nim całkiem fajnie. Po drodze dotarło też do mnie, że skoro RPG to hobby, powinno mi zatem sprawiać przyjemność, a nie być obowiązkiem lub zestawem wymagań do spełnienia.

Hobby z definicji uprawia się w czasie wolnym dla frajdy i odpoczynku, a zatem bez presji i przymusu. W ramach hobby można robić rzeczy, jeśli ma się na nie ochotę. W ramach hobby być może nawet powinno się coś robić, lecz nadal nie będzie to przymus, raczej zalecenie. Przymus pojawia się na przykład w pracy: muszę, ponieważ podpisałem umowę, wziąłem zlecenie, zobowiązałem się – za to mi w końcu płacą. Jeśli jednak mam zamiar miło spędzić czas, to dlatego, że tego zwyczajnie chcę.

W przeszłości miewałem chwile, kiedy wydawało mi się, że w ramach RPG coś muszę, kategorycznie i bez wyjątku: zrobić, powiedzieć, dokonać, osiągnąć. Potem posłuchałem mądrych ludzi, poczytałem trochę tu i tam i dotarło do mnie, że jednak nie muszę. Mogę, być może nawet powinienem, lecz nie muszę. Nie oznacza to, że nie mogę stawiać wymagań samemu sobie oraz rozważać i doświadczać konsekwencji pewnych zachowań i zaniechań, lecz to wszystko odbywa się na moich własnych warunkach: tak, jak chcę, wtedy, kiedy chcę i jeśli widzę ku temu potrzebę.

Jak widać, piszę o sobie. Nie mam bowiem zamiaru wdrapywać się na internetową katedrę i z wysokości wirtualnego pulpitu wygłaszać kazania o psich obowiązkach wszystkich mistrzów gry. Zresztą, psie obowiązki co najwyżej mogą być w pracy, jeśli pies akurat pracuje (tu pozdrawiam pewne dwa psy pasterskie).

A zatem, czego nie muszę?

Nie muszę się rozwijać w ramach zajmowania się grami fabularnymi. Mogę zostać na danym poziomie i w takim miejscu, na jakie pozwalają mi czas, ochota, finanse i inne czynniki. Jeśli hobby mnie wciąga, to zazwyczaj rozwój pojawia się samoistnie: chcę spróbować czegoś nowego, chcę odkryć coś więcej, pogadać o tym, poznać ludzi. Wynika to jednak z mojej wewnętrznej potrzeby. Jeśli takowej nie odczuwam lub nie mam ku temu warunków, to zostaję tam, gdzie jestem.

Nie muszę czytać podręczników ani tekstów dotyczących gier fabularnych. Co prawda w przypadku RPG może być to dość trudne i coś gdzieś kiedyś jednak się przeczyta, to taki anegdotyczny, pojedynczy epizod lektury na przykład podręcznika do gry może w zupełności wystarczyć. Krążą zresztą opowieści o ludziach, którzy o RPG usłyszeli, a potem sami zaczęli grać, opierając się tylko na relacjach lub doświadczeniach wyniesionych z pojedynczych sesji (tak ponoć powstały zasady do Rules to the Game of Dungeon Craiga VanGrassteka). Zatem jeśli przeczytam w życiu jeden podręcznik i uznam, że to wystarczy, nie muszę sięgać po nic więcej – po inne gry, beletrystykę, artykuły, almanachy, porady znalezione w Internecie i tak dalej.

Nie muszę poszerzać zasobu słownictwa. Mogę być zwyczajnie zadowolony z posiadanego zasobu słów. Skoro potrafię się dogadać i przekazać to, co mam na myśli oraz zrozumieć współgrających, to znaczy, że komunikacja działa.

Nie muszę doskonalić opisów, pracy głosem, tworzenia przygód, przygotowywania i odgrywania postaci niezależnych, improwizowania, reagowania na poczynania graczy, zarządzania czasem i nadzorowania przebiegu rozgrywki. Jeżeli widzę, że to wszystko działa na sesji i jestem zadowolony z osiąganych efektów, to naprawdę nie muszę niczego doskonalić.

Powyższe to ponoć „podstawy”. Pozwolę sobie coś do nich dołożyć.

Nie muszę w ramach RPG proponować nikomu niczego nowego, jeśli dobrze mi z tym, co mam i znam, a gracze również są zadowoleni.

Nie muszę prowadzić sesji, gdy nie mam na to ochoty lub nie czuję się na siłach.

Nie muszę słuchać i czytać rzeczy o RPG wygadywanych na konwentach i wypisywanych w Internecie, choć czasem trudno tego uniknąć. ;)

Możliwe, że niektóre lub nawet wszystkie wymienione wyżej rzeczy powinienem jednak robić. Tyle że to nadal jest jedynie zalecenie, nie przymus. Podobnie jak powinienem dbać o to, żeby komunikacja na prowadzonej przeze mnie sesji była skuteczna, zarówno między graczami, jak i na linii gracze-prowadzący. Tak samo powinienem pilnować, żeby każdy mógł wziąć w niej udział na równych zasadach oraz uczciwie traktować wszystkich zgromadzonych przy stole, nie odbierać im sprawczości, nie oszukiwać na kościach. Powinienem także przygotować się do sesji, przeczytać podręcznik, poznać zasady i grać razem ze wszystkimi (co oznacza słuchanie ze zrozumieniem tego, co mówią i odpowiednie reagowanie), aby fajnie spędzić czas. Powinienem. Mogę. Nie muszę.

Może zdarzyć się i tak, że zrobienie lub niezrobienie pewnych rzeczy spowoduje, że sesja nie wypali, nie dogadam się z kimś przy stole i tak dalej. Ludzie są różni, mają różne potrzeby i oczekiwania i nawet jeśli wykonam absolutnie wszystko, co sobie założę i jeszcze więcej (lub odwrotnie, palcem nie kiwnę), nadal sesja u mnie może się im nie spodobać. Stąd przyda się pewnie jeszcze jedno zalecenie: powinienem rozmawiać z graczami o ich potrzebach oraz jasno komunikować założenia i oczekiwania dotyczące rozgrywki. To także nie daje gwarancji, że wszystko pójdzie dobrze, choćbym stanął na uszach. Zapewne wykonanie określonych czynności zwiększy prawdopodobieństwo sukcesu. Z drugiej strony nie jeden raz zdarzyło mi się bardzo zdziwić podczas gry. Gwarancji nie ma.

Jeśli ktoś by się zastanawiał, ile z powyższego robię na co dzień, prowadząc „etatowo”, odpowiadam: tyle, ile akurat potrzebuję, chcę i mogę. I bardzo się cieszę, że nie muszę wyczerpywać za każdym razem całej listy, odfajkowując kolejne punkty, gdyż pewnie już dawno znalazłbym sobie inny sposób spędzania wolnego czasu – taki, który nic na mnie nie wymusza, a pozwala po prostu odpocząć i dobrze się bawić.

Czy są wśród wymienionych w tym tekście elementów takie, które uważam za niezbędne, wręcz obowiązkowe, i bezwzględnie wymagam ich od siebie? Owszem, są takie. To jednak będzie moja słodka tajemnica, którą mogę się kiedyś podzielić – choć nie muszę. ;)

 Zamieścił: dn. 22/08/2021 o 19:02

  5 komentarzy do “Mogę. Nie muszę.”

Komentarze (5)
  1. Raz na kilka lat temat wraca i chyba można (nie trzeba , choć warto) sobie powyższe zalecenia przypomnieć.

  2. „Potem posłuchałem mądrych ludzi, poczytałem trochę tu i tam i dotarło do mnie, że jednak nie muszę.” – czy są może jakieś konkretne cytaty?

    • Niestety nie ma cytatów. To był proces trwający dobre parę lat. Dość skrótowo rzecz ujmując, moje podejście do RPG zmieniło się z „musi być srogo i poważnie bo tak musi być, wszyscy na baczność, bo to RPG” na nieco lżejsze. Chyba nabrałem dystansu. :) Do tego doszło lepsze rozumienie narzędzi, moich własnych potrzeb, zwracania uwagi na oczekiwania innych i patrzenie na RPG z różnych perspektyw. No i zacząłem się zastanawiać nad tym, co moi oponenci w dyskusji mają na myśli, zamiast tylko starać się ich przegadać. ;)

      Poukładałem sobie to wszystko w głowie i przemeblowałem nieco to, czym RPG jest dla mnie, co chcę w związku z tym robić, w jaki sposób itd. Sam proces zresztą wciąż trwa – ostatnim dodatkiem było zainteresowanie się początkami RPG, tym, jak wówczas grywano oraz poprowadzenie paru starych gier. W ogóle odkrycie, że niektóre erpegowe dyskusje toczą się od lat 70. ubiegłego wieku i nadal nie osiągnęły żadnej konkluzji daje do myślenia (i akurat tu mogę polecić książki „Shared Fantasy” Gary’ego A. Fine’a i „The Elusive Shift” Jona Petersona).

      Najważniejsze w tym wszystkim było chyba jednak zrozumienie, że powinienem się po prostu cieszyć tym, co robię. Potrafię spędzić parę godzin na przygotowaniach do sesji konwentowej, żeby potem wszystko rozłożyć w parę minut i jak najszybciej zacząć – daje mi to niesamowitą frajdę. Z drugiej strony nauczyłem się tez odpuszczać pewne rzeczy, zamiast je ciągnąć dalej, kiedy nie mam już na to ochoty, bo tak trzeba, bo muszę, bo ktoś tak powiedział. To przecież tylko zabawa w czasie wolnym. :)

      • „W ogóle odkrycie, że niektóre erpegowe dyskusje toczą się od lat 70. ubiegłego wieku i nadal nie osiągnęły żadnej konkluzji”

        O jakich konkretnie tematach mowa?

        • Hej :)
          Tematy:
          – ile losowości w zasadach,
          – realizm kontra zabawa,
          – manipulowanie postaciami/historią przez MG,
          – ile ma być odgrywania w odgrywaniu,
          – powergamer to też człowiek czy raczej niekoniecznie,
          – czym jest „prawdziwe RPG”.

          I jeszcze pewnie kilka. Te pamiętam. :)

Zostaw odpowiedź na Faguss Anuluj