Pierwszy raz na konwent pojechałem w 1996 roku. Był to Necrofobos w Kołobrzegu, a ja zupełnie nie miałem pojęcia, co się robi na konwentach. Oczywiście czytałem o tym w „Magii i Mieczu”, jednak czytać o czymś, a przeżyć to samemu, to zupełnie dwie różne rzeczy. Byłem raczej zagubionym początkującym konwentowiczem, choć bawiłem się dobrze. Czułem się członkiem fanowskiej społeczności, lecz nie wiedziałem, jak do tego wszystkiego podejść. Na kolejnym konwencie (Krakon 1999) było już o wiele lepiej, a to dzięki przyjaznej osobie, która pomogła mi ponownie odnaleźć się w konwentowym świecie i wyjaśniła co i jak.
Dość powiedzieć, że wsiąkłem w fandom (na wspominki przyjdzie czas w przyszłym roku). Urzekła mnie idea fanowskiej pracy, dzielenia się swoją pasją z innymi. Nie dla zysku czy sławy, lecz dla zwyczajnej frajdy. Czy chodzi o robienie konwentów, pisanie tekstów, redagowanie gier, opowiadanie … [czytaj dalej]