gru 312019
 

Na początek drobna korekta dat. W 2016 roku pisałem o 20 latach w fandomie, jednak w Dublinie zrozumiałem, że tak naprawdę do fandomu wszedłem dwa lata wcześniej, niż mi się wydawało, choć zaledwie jedną nogą, do tego nieśmiało zatrzymując się w progu. Stało się to za sprawą najstarszego sposobu dołączenia do społeczności fanów: w 1994 roku wysłałem list do czasopisma „Magia i Miecz”, które to ów list opublikowało (na marginesie: historia ta wzbudziła szczery entuzjazm w gronie, które działalność fanowską zaczynało od pisania listów dawno, dawno temu, a ze względu na wiek i staż z powodzeniem mogłoby być moimi dziadkami i babciami). Jako że w liście znalazła się prośba o kontakt ze strony innych fanów, poznałem w ten sposób parę osób, dotarła też do mnie korespondencja od kilku klubów i księgarń. Dwa lata później wszystko nabrało rozmachu wraz z moim pierwszym konwentem, dostępem do Internetu i dalszym poznawaniem ludzi.

Pytał zafrasowany Marcin, lat 15

Adres nieaktualny pod każdym względem, ale po co straszyć obcych ludzi

I’ve seen things… – Roy Batty (Blade Runner)

W tym miejscu powinny znaleźć się zapewne jakieś doniosłe przemyślenia o branży i hobby, stanie RPG, mojej ewolucji jako gracza i mistrza gry. Coś godnego minionego ćwierćwiecza.

Nie będzie ich tutaj. O zmianach w moim podejściu do grania pisałem już kilka razy i nie ma sensu, żebym się powtarzał. Zwłaszcza że niewiele się zmieniło przez ostatnie parę lat. Natomiast branża – RPG jest nieco bardziej widoczne w mainstreamie, lecz dziwią mnie głosy o tym, że właśnie do niego weszło. Gry fabularne w głównonurtowych mediach obecne są od czasów satanic panic. Podobnie pisywano wtedy i dziś o sukcesach ekonomicznych – wówczas TSR, obecnie Hasbro – i o dorosłych ludziach udających elfy. Tak samo RPG pojawiało się w popkulturze – kiedyś w E.T., dzisiaj w Stranger Things. Główną różnicą jest to, że wreszcie, po latach, co poniektórzy zrozumieli, że odbiorcą RPG nie jest wyłącznie pryszczaty nastolatek płci męskiej (korporacyjne patrzenie na świat przez pryzmat zysków czasem ma swoje dobre strony). No i celebryci nie wstydzą się, że kiedyś grywali lub nadal grywają sesje – wszak żaden szkolny zakapior już nie da im za to fangi w nos, mogą zatem ujawniać swoją nerdowską naturę bez obaw.

Mamy jeszcze coś rodzimego, tak zwany „renesans RPG”, które to określenie bawi mnie niepomiernie. Jakby przez ostatnie 10 lat absolutnie nic się w Polsce erpegowo nie działo. „Renesans” polega na razie na powrocie do sytuacji sprzed dwóch dekad, z tymi samymi mainstreamowymi tytułami na rynku, zachwytami nad nie najlepszymi grami, wielkimi zapowiedziami wydawniczymi, powoli pojawiającym się peletonem heartbreakerów wszelkiej maści oraz okrzykami, jak jest cudownie. To wszystko już było, zatem pozwolę sobie pozostać sceptycznym.

What is Fandom? – Jophan (The Enchanted Duplicator)

25 lat to szmat czasu, by odkryć, czy trafiło się we właściwe miejsce. Fandom fantastyczny to mój kawałek podłogi. To świetni ludzie. To wszystkie te chwile, które tak łatwo nie przepadną w czasie. To momenty zwątpienia, małe radości, łzy w deszczu, dłoń podana we właściwym momencie. I te kilka osób poznanych nad stołem zawalonym podręcznikami i kostkami, w konwentowym org roomie i we wszelkich innych zakątkach świata, do których docierają fani – osób, które uśmiechnęły się do obcego przybysza i zrobiły dla niego miejsce, dzięki czemu nadal mogę dzielić z nimi te wszystkie cudowne doświadczenia.

Jest też druga strona medalu, którą lubię coraz mniej. Pęd w stronę komercjalizacji i wykręcania coraz większej frekwencji na konwentach, wypaczanie idei działalności fanowskiej dla osobistych zysków, pogoń za subami i lajkami. Od paru lat trwa odwrót od mediów operujących tekstem – przecież wszyscy chcą słuchać przez dwie godziny o czymś, co dałoby się streścić w paru akapitach, prawda? Jak tu jednak zostać gwiazdą internetów za pomocą literek? Borejko pewnie napisałby coś o joktocelebrytach – wtedy się z nim nie zgadzałem i dzisiaj byłoby podobnie, jednak brakuje szpilki, która czasem przekłułaby balonik.

The Road goes ever on and on – Bilbo Baggins (The Fellowship of the Ring)

No to co mi w końcu zostało po tych 25 latach, poza narzekaniem, że kiedyś było lepiej, a dzisiaj już nie ma czasów? Nadal tu jestem  i nie wyobrażam sobie życia poza fandomem (FIAWOL!). Wciąż prowadzę. Wciąż gram. Miałem zaszczyt spotkać dziesiątki, jeśli nie setki kochanych, ciepłych, przyjaznych i pomocnych osób. Wciąż miewam okazję robić świetne rzeczy we współpracy z niesamowitymi ludźmi. Poznałem osobiście Liz DanforthJona Petersona. Byłem na Worldconach. Dotknąłem gier i innych erpegowych artefaktów, o których 25 lat temu mogłem jedynie marzyć. Pomogłem odkopać STALKERA. Zrobiłem fanzin, który mogłem porzucić, by wierzyć, że jeszcze do niego wrócę. Czasem coś opublikowałem lub przyłożyłem rękę do wydania paru gier. Wygrałem Quentina. Dołożyłem cegiełkę do TROLL-a. Maczałem palce w Drużynie Wiewióry. To było naprawdę cudowne, magiczne, najlepsze ćwierć wieku, jakie mogłem sobie wyobrazić. Jeśli kolejne będzie zaledwie równie dobre, nie będę się skarżył. Lata 2020–2044, nadciągajcie! Jestem gotowy! Chociaż przyznaję, że czasem jestem po prostu bardzo, bardzo zmęczony.

To bardzo stara, ale kochana koszulka

 Zamieścił: dn. 31/12/2019 o 16:59

  4 komentarze do “25 lat”

Komentarze (4)
  1. Doskonale się czytało ten materiał Seji. Piszesz, że będziesz narzekać, ale więcej tu nostalgii niż narzekania.

  2. Szczerze Ci gratuluję! Uważam, że to strasznie fajnie, że są ludzie, którzy pozostają wierni swojemu (naszemu? chociaż ja już dawno wysiadłem z tego tramwaju, a i nigdy nie jechałem nawet w pierwszym wagonie) hobby. Erpegi, fantastyka, gry i fandom to świetna sprawa, tyle tylko, że czasochłonna jak cholera a i trochę niebezpieczna, bo po 25 latach można oddalić się za bardzo od rzeczywistości. Tobie to na szczęście się nie przytrafiło, social skills nadal masz na wysokim poziomie. :P

    No, ale starczy już tego dobrego, kolego. To teraz przez następne 25 lat tylko manga & anime, oraz okazjonalny cosplay, okej? ;)

    • I konwenty furry. ;) Dzięki, Borysie. Oczywiście wiesz, że tramwaj czeka, żebyś znów do niego wsiadł? ;)

Zostaw odpowiedź na Seji Anuluj