gru 182012
 
Star Trek: The Animated Series

Star Trek: The Animated Series

Misja USS Enterprise miała trwać pięć lat. Niestety, serial zdjęto z ramówki po trzeciej serii. Jednak na początku lat 70., zachęcone wynikami sprzedaży ST: TOS innym sieciom telewizyjnym, studio Paramount Television zdecydowało się zainwestować w animowany serial Star Trek. Zaangażowano niemal całą obsadę oryginalnego serialu, więc postacie nie tylko były do siebie mniej lub bardziej podobne, ale dodatkowo zgadzały się dubbingowane głosy. Ze względu na ograniczony budżet swojej roli chorążego Chekova nie powtórzył Walter Koenig (za to napisał scenariusz odcinka The Infinite Vulcan) – jego miejsce zajęli porucznik Arex i porucznik M’Ress. Pierwszy odcinek (z 22) wyemitowano 8 sierpnia 1973 roku, dokładnie siedem lat po premierze Star Trek: The Original Series.

Wizualnie ST: TAS zestarzał się bardzo, jeśli porównać serial ze współczesnymi produkcjami animowanymi. Sposobem kręcenia i prowadzenia akcji przypomina swój fabularny pierwowzór (na szczęście Gene Roddenberry odrzucił pomysł „dzieci-kadetów w kosmosie”). Ujęcia są statyczne, częste są zbliżenia na „gadające głowy”, czasem pojawi się jakiś ruch w kadrze. Za to animowana formuła pozwoliła twórcom rozwinąć skrzydła, dzięki czemu widzowie między innymi po raz pierwszy mogli zobaczyć, jak wygląda sehlat i podziwiać vulcańskie miasto ShiKahr, a także po raz kolejny spotkać się z tribblami.

Star Trek: The Animated Series

Star Trek: The Animated Series

Fabularnie jest o wiele lepiej. Scenarzyści w części pozostali ci sami, co w przypadku ST: TOS, korzystali też z istniejących startrekowych wytycznych dla autorów, co gwarantowało zachowanie ciągłości stylistycznej, wykorzystano tez pomysły na niezrealizowane wcześniej odcinki. Gościnnie scenariusz odcinka The Slaver Weapon napisał Larry Niven. Serial emitowany był w sobotnie poranki i mimo wszystko skierowany do młodszych widzów, więc nie było mowy o eksponowaniu przemocy i rozwiązań siłowych. Mimo to nie zabrakło tu rozważań o życiu i śmierci czy też trudnych wyborach (żyć w bólu i poniżeniu czy umrzeć z godnością), a i miejsce na zagładę milionów istnień też się znalazło, jak i na odwołania do Szekspira (How Sharper Than a Serpent’s Tooth). Oczywiście nie każdy odcinek uderzał w poważne tony – to w końcu miał być serial dla dzieci – ale scenarzyści robili co mogli, by nie zgubić esencji Star Treka, co przy odcinkach skróconych do dwudziestu pięciu minut było pewnym wyzwaniem.

Mój ulubiony odcinek to Yesteryear. Spock za pomocą portalu Guardian of Forever musi udać się do czasów swojej młodości, by pomóc samemu sobie przeżyć kahs-wan, vulkański rytuał dojrzałości. Nie tylko pojawiają się w nim znajome motywy, ale też to, co zawsze mnie przyciągało do Star Treka: branie przez bohaterów odpowiedzialności za własne decyzje i wybieranie spomiędzy rozwiązań nieraz równorzędnych etycznie lub zmuszających do decyzji, co jest ważniejsze – obowiązek, tradycja, przysięga, logika, czy też osobisty komfort, przekonania lub zaspokojenie własnych potrzeb. Co ważne, widzowi wciąż nie jest narzucana żadna opcja – nie musi on, a nawet nie powinien bezkrytycznie zgadzać się z tym, co zaproponowali scenarzyści.

Star Trek: The Animated Series

Animowany Enterprise

Kanoniczność Star Trek: The Animated Series pozostaje sprawą dyskusyjną. Sporo elementów, które po raz pierwszy pojawiły się w serialu animowanym, przeszło do fabularnych produkcji (od drugiego imienia kapitana Kirka zaczynając). I choć Roddenberry „wypisał” ST: TAS z kanonu, nie przeszkadzało to później scenarzystom seriali i filmów (w tym produkcji z 2009 roku) odwoływać się do niektórych odcinków.

Wydanie DVD w wersji standardowej jest poprawne, bez fajerwerków (wersja kolekcjonerska ma ładniejsze pudełko i książeczkę ze spisem odcinków i różnymi informacjami). na czterech płytach zmieszczono wszystkie odcinki (tym razem nagrane we właściwej kolejności), kilka galerii, komentarze (audio i tekstowe) oraz kilka krótkich dokumentów na temat serialu (najfajniejszy jest ten dotyczący powiązań ST: TAS z innymi startrekowymi produkcjami).

Star Trek: The Animated Series

Trzej amigos

Do oglądania Star Trek: The Animated Series należy podejść z odpowiednim nastawieniem (jak w przypadku ST: TOS), tym bardziej, jeśli miało się styczność tylko z serialami ostatniej dekady. To western w kosmosie, do tego animowany i przeznaczony dla młodszej widowni, pełen uproszczeń i skrótów wymuszonych przez budżet, dostępne narzędzia i docelową widownię. Z drugiej strony to wskazówka, w którą stronę mógł pójść pod względem pomysłów na odcinki oryginalny Star Trek, gdyby nie został zdjęty z ramówki. To wciąż jest ten sam inteligentny, optymistyczny serial, jedynie naszkicowany lżejszą kreską. Kanon czy nie, dla mnie są to dwa brakujące lata oryginalnej misji USS Enterprise.

 Zamieścił: dn. 18/12/2012 o 23:25

 Zostaw odpowiedź