wrz 162012
 

Z powodu pokłócenia się autora mangi Battle Angel Alita z dotychczasowym wydawcą, cofnięto wszystkim zagranicznym firmom licencję na ten tytuł. JPF ogłosił promocję na BAA, chcąc najwyraźniej pozbyć się zalegających egzemplarzy – skorzystałem więc i nabyłem całą serię. Dawno nie kupowałem komiksów, do tego OAV na podstawie mangi było fajne.

Co jakiś czas autor dorzuca na dole strony przypisy objaśniające fantastyczno-techniczne aspekty świata BAA. Pod koniec pierwszego tomu natrafiłem na następujący tekst (wyróżnienie moje,  foto poniżej):

Zastosowano ją [magnetohydrodynamikę] również w gąsienicach atomowej łodzi podwodnej nowego typu w filmie „Polowanie na Czerwony Październik”.

Battle Angel Alita

Battle Angel Alita – „gąsienice łodzi podwodnej”

Manga ukazała się w Polsce w 2003 roku. Co ciekawe, tomik miał kilku redaktorów, korektora – i żadna z tych osób nie dostrzegła absurdalności zdania o „łodzi podwodnej na gąsienicach”, zwłaszcza w kontekście tak znanego filmu, jak Polowanie na Czerwony Październik. Owszem, tytułowy okręt podwodny miał napęd magnetohydrodynamiczny, określany w filmie jako caterpillar drive (w powieści Czerwony Październik zamiast MHD miał napęd wodnoodrzutowy) ale od posiadania napędu gąsienicowego do bycia wyposażonym w gąsienice jest daleka droga. Rozumiem, że w 2003 roku Wikipedia była w powijakach, a Google jeszcze nie zdobyło władzy nad światem, ale wystarczyło sobie taką scenę wyobrazić. Okręt podwodny (żadna tam łódź – to przecież jednostka wojskowa!) sunący majestatycznie po dnie morskim na gąsienicach powinien zapalić światełko ostrzegawcze nawet w głowie kompletnego laika.

Z ciekawości sprawdziłem, jak ów felerny przypis wygląda w wydaniu anglojęzycznym – nie ma w nim słowa o filmie, jest jedynie jednozdaniowe wyjaśnienie, jak MHD ma się do przewodzącej prąd plazmy (objaśnienie bojowych zdolności Ality). Wydania japońskiego nie sprawdzałem, bo i tak nic z niego bym nie zrozumiał, ale znając przywiązanie mangaków do szczegółów, nie wierzę, by Yukito Kishiro aż tak się pomylił. Najwyraźniej ktoś dopisał w polskim wydaniu o jedno zdanie za dużo, ktoś inny zatwierdził – a czytelnik cierpi.

 Zamieścił: dn. 16/09/2012 o 15:00

 Zostaw odpowiedź