lis 262008
 

Dlaczego na tym konwencie tyle mówi się o grach, które jeszcze nie istnieją, albo już nie istnieją? Ponieważ w Polsce nie ma innych. – Krakonman

Falkon 2008

Falkon 2008 – mamy pięć godzin na zrobienie postaci do Kryształów czasu (Krakonman z podręcznikiem, Raven z karta postaci).

Tegoroczna, dziewiąta już edycja lubelskiego Falkonu, odbyła się w dniach 14-16 listopada 2008 roku. Organizatorzy ponownie wynajęli budynek lubelskiej Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Administracji. Kto był na Falkonie rok temu, mógł spodziewać się znajomych zakamarków. Jak było rok temu, opisałem tutaj. Tegorocznej edycji udało się uniknąć kilku potknięć z 2007 roku, lecz pewne sprawy nadal pozostały nierozwiązane.

Co nie wyszło

W tym roku znów nie było pryszniców. Zagadywani organizatorzy odpowiadali zgodnie, że „prysznic znów się nie zmieścił”. W zeszłym roku próbowano wnieść do budynku przenośną kabinę prysznicową, jednak na przeszkodzie stanęły za wąskie otwory drzwiowe i okienne. W tym najwyraźniej spróbowano ponownie – lub też taka była oficjalna wersja. W każdym razie myć się trzeba było w umywalce. Dobrze, że chociaż jedna łazienka dała się zamknąć.

Przy okazji pytań o prysznic wyszła ciekawa sprawa: każdy z zapytanych orgów na początku odpowiadał, że to nie jest jego działka, gdyż zajmuje się on wyłącznie swoim poletkiem – tu padała nazwa jakiegoś pionu logistycznego. Nie, panie i panowie – organizator zapytany o coś przez uczestnika nie może zasłonić się plakietką z napisem „Media internetowe” i uznać sprawę za załatwioną. Uczestnikowi należą się albo informacje, albo wskazanie osoby bardziej kompetentnej. Istnieje jednak pewien zakres wiedzy (rozmieszczenie sal, osoby odpowiedzialne czy też właśnie obecność prysznica), który powinien być znany wszystkim organizatorom. W innym wypadku jest to zwyczajne olewanie uczestników imprezy. W tym miejscu chciałbym podziękować Simanowi i Ślivce za konkretną pomoc i dobre chęci.

Drugim zgrzytem był ścisk w salach sypialnych. Co prawda miejsca do spania było zdecydowanie więcej niż rok temu, ale nadal ci, którzy przyjechali w piątek w nocy lub w sobotę rano, mieli pewne problemy ze znalezieniem kawałka wolnej podłogi (pomijając korytarze). Tutaj pomogła wspomniana wyżej Ślivka, organizując salę dla spóźnionych warszawiaków, do których dołączyliśmy w składzie Raven, Krakonman i niżej podpisany.

Falkon 2008

Falkon 2008 – pirat tez człowiek, gitarę mieć musi.

Pomieszczenie, w którym się rozbiliśmy, miało być w sobotę wykorzystywane przez parę godzin na pokazy malowania figurek, a w niedzielę na LARPa. Sobotnim rankiem spakowaliśmy się, wsunęliśmy bety pod ściany (realizując obietnicę daną wcześniej Ślivce), żeby nie przeszkadzały i poszliśmy się bawić. Kiedy po paru godzinach wróciliśmy, sala była absolutnie pusta. Pod jedną z ławek znalazłem tylko swoje buty. Nie zdążyłem się nawet wkurzyć, gdy odkryliśmy nabazgraną na drzwiach wiadomość od Neratina o przeprowadzce. Neratin był na tyle przytomny, że zostawił swój numer telefonu, więc po chwili mogliśmy zrobić remanent, czy niczego w naszych betach nie brakuje. Rozumiem intencje organizatorów, lecz nasze rzeczy złożone pod ścianami nikomu nie przeszkadzały, do tego zostawiliśmy je w sali na naszą odpowiedzialność. Co więcej, przeniesiono je bez zapytania nas o zgodę. Dla dobra moich nerwów i nerwów orgów nie polecam powtarzać tego numeru w przyszłości.

Po południu wróciliśmy na miejsce ze wszystkimi manelami. Nie był to jednak koniec perypetii. W niedzielę rano, jakoś niedługo po dziewiątej, do sali wpadł jakiś org (ksywy nie zarejestrowałem bądź też wyparłem) i kazał nam się pakować, ponieważ o jedenastej miał się rozpocząć LARP. Grzecznie odpowiedzieliśmy, że jesteśmy tego świadomi i w trakcie pakowania się. Org wrócił po kilkunastu minutach i kategorycznie zażądał, żebyśmy salę opuścili natychmiast. Najwyraźniej nikt tej osoby nigdy nie nauczył, że istnieje coś takiego jak prośba, a różne sprawy można załatwić bez machania szabelką. Może doszkoli się do przyszłorocznej edycji konwentu i zrozumie, że takie podejście do ludzi wiele nie daje. Po co sala miała stać pusta przez półtorej godziny?. Tego się nie dowiedzieliśmy.

Tyle o tym, co mi się nie podobało. Kilka dodatkowych słów podsumowania znajdziecie na końcu. Czas na trochę lukru.

Co się udało – mniej lub bardziej

Na tegorocznym Falkonie udało mi się wreszcie sporo czasu spędzić na zaliczaniu punktów programu. Być może sprawił to głód konwentu (wcześniej w tym roku udało mi się tylko pojechać wiosną na żywiecki Grojkon), choć bogata oferta programowa miała w tym zapewne swój niemały udział. Na uczestników czekało siedem bloków prelekcyjno-konkursowych oraz pokazy, LARPy, zwariowane koń-kursy i inne atrakcje. Było więc z czego wybierać i prawdę mówiąc, ciężko w którym nie działoby się coś ciekawego.

Zacząłem od prezentacji gry fabularnej Deliria. Liczyłem na autorkę, a tymczasem okazało się, że jest to wydawnictwo komercyjne, w założeniach autora taki lepszy Changeling: the Dreaming. System wydaje mi się być przesiąknięty wiccą, neopogaństwem, druidyzmem i tego typu tematyką. Szkoda tylko, że prelegentka nie ukrywała, że gry nie lubi, a jej zakup był błędem. Po co więc opowiadać o tym na konwencie?

Na spotkaniu z redakcją cthulhowego fanzinu The Outsider. Żucho opowiadał o planach związanych z fanzinem. Można było tez nabyć trzeci numer pisma i pomęczyć połowę redakcji zina pytaniami. Indiana, niestety, nie dotarł ze względu na zmianę godziny spotkania.

Falkon 2008

Falkon 2008 – graj z Bardem

Potem trafiłem na prelekcję Magneza o głupich i niedorzecznych miejskich legendach. Całość była interesująca (choć osoby siedzące w temacie nie dowiedziałyby się niczego nowego), choć podejście prelegenta do tematu moim zdaniem pozostawiało nieco do życzenia. Zdaję sobie sprawę, że kwestia istnienia życia pozaziemskiego i ewentualnych odwiedzin kosmitów na Ziemi wywołuje rożne reakcje, ale napieprzanie się z nieżyjącego już uczestnika zdarzenia w Emilcinie, Jana Wolskiego, było zwyczajnie niesmaczne.

Spotkanie z redakcją magazynu Rebel Times, jak zresztą inne spotkania z growymi wydawnictwami, przebiegło w kameralnej atmosferze. Ajfel i Sting opowiedzieli o piśmie, planach na przyszłość oraz sprzedali kilka plotek i anegdot z polskiego rynku gier. Podobnie kameralny przebieg miało spotkanie z Wydawnictwem Imaginator, zapewne ze względu na wczesną porę (kto to ustawił na 10:00 w sobotę?!). Quendi opowiedział o Exalted, obiecał wydanie gry w grudniu 2008 i twardo odmawiał odpowiedzi na pytania o polską edycję Legendy Pięciu Kręgów. Wydaje się jednak, że Exalted ma jednak szanse ukazania się przed L5K: na prelekcji można było zapoznać się z wersją roboczą tłumaczenia, zaś sam podręcznik został już przekazany do składu.

Interesująca była tez pogadanka Andrzeja Pilipiuka o przygotowaniach do pisania cyklu Oko jelenia, Autor opowiadał o materiałach, z jakimi zapoznał się przed przystąpieniem do prac nad cyklem: historia Norwegii, znaleziska archeologiczne, daty, ludzie miejsca. Do tego można było dowiedzieć się, co w Oku jelenia nie odpowiada prawdzie i dlaczego (brak informacji, licentia poetica, itd.).

Dawno niewidziany przez mnie Cypis przywiózł z UK zdjęcia i opowieści o tamtejszym fandomie, siedzibie Games Workshop i playtestach Dark Heresy. Wielki Space Marine przed wejściem do głównego budynku GW robi wrażenie.

Nieco lepsza frekwencja towarzyszyła spotkaniom z Wydawnictwem Menhir. Thilnen i Ellentir, twórcy gry fabularnej Poza czasem, najpierw cierpliwie wysłuchali uwag na temat swojej gry (zawsze uważałem, że Menhir miał najlepszy PR na rynku), po czym opowiedzieli fanom systemu (których dość liczna, jak na niszowy system, obecność na spotkaniach chyba nieco zaskoczyła twórców gry) o przygotowaniach do wydania drugiej edycji PC. Nowości i zmiany w drugiej edycji to między innymi:

  • 12 plemion (kilka zniknie, pojawią się w ich miejsce nowe), które mają wyczuwalnie różnic się od siebie kulturą;
  • nowa historia i geografia świata gry (Tir Na Danu nie będzie już wyspą);
  • Wybrańcy-bohaterzy, choć już niekoniecznie wybrańcy Bogini;
  • brak podziału na klasy znanego z poprzedniej edycji;
  • mechanika bezkostkowa (karmiczna) plus możliwy do wprowadzenia element losowy oparty na jednej kości.

Więcej o pracach nad drugą edycją PC znajdziecie na blog.pozaczasem.pl.

Ellentir i Thilnen poza nowa edycją swojej gry planują coś jeszcze: kolejny erpegowy tytuł  – Armie apokalipsy. Jako że prace nad gra jeszcze na dobre się nie zaczęły, nie powiedziano nic o planach wydawniczych („when it’s done”), przybliżono za to założenia systemu.

Świat osadzony będzie w nieco zmodyfikowanych współczesnych realiach. Jeśli chodzi o historię, to kiedyś Ziemią rządziły demony. Sędzia stworzył dla nich przeciwwagę i wysłał do świata ludzi anioły, z których część zbuntowała się przeciwko swojemu panu, a pozostałe podjęły walkę z demonami. Ukrzyżowanie syna czy też wysłannika Sędziego odebrało moc części demonów, pozostałe zdołały się ukryć i zapaść w letarg.

Kim jest Sędzia, nie wiadomo. Być może jest to najwyższy byt, lecz równie dobrze może być to skomplikowany mechanizm rządzący światem, w który wbudowano algorytm apokalipsy. Historia świata dobiega końca, a wraz ze zbliżaniem się zagłady powraca pradawna moc, a wraz z nią anioły i demony, które budzą się w mieście zwanym Nowe Jeruzalem.

Armie apokalipsy grać będzie się przebudzonymi nadistotami, które wcielają się w zwykłych ludzi. Każda z nich ma przebłyski swojego poprzedniego życia, swoje podejście do rzeczywistości – autorzy ładnie zobrazowali to opisem anielicy w lateksie. Przebudzone byty walczą między sobą o przetrwanie, tworząc rozmaite frakcje, gdyż w innym wypadku zginą wraz z nadejściem apokalipsy. Być może koniec świata da się odsunąć bądź zmodyfikować na tyle, że niektórzy go przetrwają. Do tego dochodzą różnorakie organizacje ludzi (inkwizycja, templariusze, itd.), fantastyczne bestie apokalipsy etc.

Gra ma zawierać rożne wersje settingu – to samo miasto, lecz w odmiennych realiach. Siłą napędową mają być różnorodne moce przebudzonych i ich poglądy na nadchodzącą apokalipsę. Co z tego wyjdzie, zobaczymy.

Podczas Falkonu trafiłem na dwa konkursy. Konkurs serialowy Squirrel był świetny, ale trudny jak nie wiem co. Wszystko niby było w porządku do momentu, gdy padły pierwsze pytania z Detektywa w sutannie. Zdobycie punktu graniczyło z cudem, choć czasem udawało się poprawnie strzelić. Równie fajny, choć nieco gorzej przygotowany i zdecydowanie za krótki (trwał godzinę, a powinien dwie) był konkurs wiedzy o starych grach fabularnych – były pytania ze Złego cienia! W ramach rozgrywek wewnątrzfandomowych Zespól Tłumaczy w składzie Krakonman i niżej podpisany pokonał Bobry Wojny (Szczur i Sting).

Na Falkonie 2008 odbył się, podobnie jak rok temu, pokaz mody gotyckiej. Tym razem umieszczono go w oficjalnym programie i dopisano, że będzie to również prezentacja mody fantastycznej. Pokaz zgromadził tłumy, aula była wypełniona po brzegi. Niestety, albo zabrakło elementu świeżości, jak rok temu, albo całość przygotowano z mniejszym rozmachem. Pokaz był krótszy niż zeszłoroczny, nie działo się też na nim nic szczególnego. Nie oszukujmy się, dwie gothki całujące się na scenie nie przebiją okularków spawacza czy plastikowej kosy z dyndającymi czaszeczkami. Do tego dorzucono jakiegoś kata, kolesia w cylindrze i takie tam dodatki. Mam nadzieję, że za rok pokaz wróci do swojej pierwotnej, czystej, mrocznej formy.

Podsumowanie

Falkon 2008

Falkon 2008 – figurki

Fakon 2008 był dobrym konwentem. Od strony technicznej niewiele można mu zarzucić. Fajnym pomysłem, zapożyczonym m.in. z Polconów, było dostarczenie uczestnikom programu i informatora w postaci dwóch osobnych książeczek: w pierwszej był harmonogram imprezy, w drugiej dodatkowe informacje, teksty literackie, itp. Co prawda w przykonwentowym grillu przestali lać Perłę, a lokal w sobotę zamknięto o 16:00, ale na to organizatorzy mieli niewielki wpływ (zapomniałem zapytać, czy ktoś próbował się z przybytkiem dogadać, by jak rok temu można było napić się piwa i zjeść coś ciepłego nawet koło 22:00). Warto było pojechać do Lublina i na pewno wrócę tam za rok – jak co roku. Tym razem ominąłem 99% spotkań z pisarzami i prelekcji ogólnofantastycznych (najbardziej żałuje fizyki bitew kosmicznych prowadzonej przez Neratina), ale program erpegowy był na tyle bogaty, że trzeba było na coś się zdecydować.

Odniosłem jednak wrażenie, że organizatorzy popadli w rutynę – i trochę może w samozadowolenie, być może podszyte drobnym lenistwem. Falkon to świetny konwent, jeden z najlepszych w Polsce, utrzymujący poziom od lat. Być może właśnie w tym leży problem: orgom potrzebny jest powiew świeżości, lepszy lokal, jeszcze większy rozmach imprezy. Chciałbym, żeby Falkon zyskał także elementy targów gier – czy lepiej nawet, wzorem Polconu, targów popkultury (wydawnictwa growe można policzyć na palcach jednej ręki). Imprezie o takiej skali i zasięgu nie przystoi wystawiać dwóch księgarni rozłożonych na szkolnych ławkach i sklepu dla graczy gnieżdżącego się w niewielkiej salce.

Wydaje mi się także, że w tym roku organizatorzy byli nieco mnie zorientowani na uczestnika, a bardziej na to, by impreza się kręciła. Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej nie należy zapominać, że konwent jednak jest robiony także dla uczestników, a nie wyłącznie dla samej idei konwentu (nasze wędrówki i wypytywanie kolejnych orgów złapanych na korytarzu).

Na koniec zabawna sprawa: w zeszłym roku parę osób zdziwiło się na mój widok, pytając czy ja w ogóle żyję. Teraz było to samo. Odpowiadam więc: żyję, wierzgam i znów mam zamiar nieco się poudzielać w fandomie.

Tutaj znajdziecie zdjęcia z Falkonu 2008. Robiłem je Nokią N95-2. Nie, dalej nie mam porządnego aparatu. Telefon robi niezłe fotki, ale jak się okazało, trzeba go dość stabilnie trzymać, inaczej zdjęcia wychodzą rozmazane – stąd też nie najlepsza jakość fotorelacji. Następnym razem będzie lepiej.

Na zakończenie serdecznie pozdrawiam towarzystwo z pociągu (Martva, Virgo, Krakonman, Raven, Niddhog, Agrafek) oraz fandom warszawki (Morphea, Garnek, Szczur, Wojewoda, Jacek Brzeziński, Gerard Heime, Rincewind bpm) i śląski (Fungus), a także wszystkich, z którymi udało mi się pogadać (Ajfel, Sting i wielu, wielu innych). Specjalne pozdrówka dla Mary i Elmy.

 Zamieścił: dn. 26/11/2008 o 01:35

 Zostaw odpowiedź